-Zdurniałeś Kurek, i to kompletnie.- nic innego, co mogłabym
powiedzieć, nie przychodzi mi do głowy. To co właśnie powiedział, jest tak
beznadziejnie niedorzeczne, że aż mam ochotę roześmiać mu się w twarz.
-Nieprawda. Ty też coś do mnie czujesz, Flo, tylko nie
chcesz się przyznać.- wzrusza ramionami, jakby właśnie powiedział coś
oczywistego, a ja przyglądam mu się dokładnie. Fakt, ma ładnie wyrzeźbiony
tors, często mnie rozśmiesza, pozwolił ze sobą zamieszkać i zabrał się za
gotowanie.
Ale to wciąż irytujący Kurek, którego żarty są na poziomie
przedszkola, za podteksty erotyczne w każdym zdaniu mam ochotę urwać mu łeb, a
pod prysznicem fałszuje tak strasznie, że sąsiadka stuka w rury kategorycznie
żądając żeby zamknął tą japę.
Chyba patrzyłam na niego odrobinę za długo, bo triumfalnie
się uśmiechnął, jakby mój wzrok ślizgający się po jego ciele był dowodem na
coś.
-No co?- burczę, próbując odsunąć się od niego na bezpieczną
odległość.
-No nic. Po prostu się zastanów i daj mi szansę.- patrzę w
te jego roziskrzone oczy, pełne usta, zaczerwienione policzki i delikatnie
wzruszam ramionami, jakbym się zgadzała; przez głowę przebiega mi milion myśli,
od chyba oszalałam poprzez to wszystko jego wina a skończywszy na a może tego naprawdę potrzebuję?
Wtedy nadchodzi dziwna chwila, w której uświadamiam sobie,
że jednak chciałabym mieć go obok, kiedy jest mi smutno, mogłabym kochać się z
nim codziennie, bo to było naprawdę niezwykłe, lubię jego zapach i smak, a
specyficzne poczucie humoru i wieczne docinki nie przeszkadzają mi aż tak
bardzo.
Zastanawiam się, czy potrafię zaryzykować dzielenie z nim
codzienności, a odpowiedzią jest umięśnione ciało, przygważdżające mnie do
blatu i usta gdzieś na szyi.
Bartkowi nie przeszkadza to, że jestem niemal płaska jak
deska, chuda i drobna i że nie ma we mnie ani krzty seksapilu, ani to, że mam
na sobie całkowicie aseksualną bieliznę, składającą się z czarnych fig i
niebieskiego biustonosza. Patrzy na mnie z uwielbieniem, jakiego jeszcze nigdy
nie widziałam w oczach mężczyzny, całując rowek między piersiami, gładząc udo
lewą ręką, a prawą błądząc gdzieś po brzuchu. Uśmiecha się do mnie, a ja mam
wrażenie, że kradnę to rozkoszne sam na sam z czyjegoś życia, że to nie dzieje
się naprawdę.
Ulka ciągle powtarza, że jestem jakaś radośniejsza i
pełniejsza życia, starsze panie nie wydają się już być tak irytujące, a
wyprowadzić mnie z równowagi nie jest w stanie nawet Michał, mruczący jakieś
farmazony pod nosem, kiedy Urszula wychodzi do łazienki. Posyłam mu tylko pełen
zrozumienia uśmiech, przeglądając się w błyszczącym czajniku. Stałam się
zupełnie innym człowiekiem, nie nachmurzoną, ospałą, niemiłą Florentyną, tylko
pełną życia, wiecznie uśmiechającą się Flo, która o dziwo zaczyna śpiewać z
Kurko w duecie piosenki Skaldów pod prysznicem.
-Bezchmurne niebo znów mam nad głową bo ktoś pokochał mnie.-
intonuję w bartkowe usta, a on tylko się uśmiecha, błądząc dłonią po moim
policzku.
Telefon Kurka wrednie milczy, Winiarskiego tym bardziej, a
ja próbuję uświadomić Ulce, że dopiero co zeszli z parkietu, więc pewnie są pod
prysznicem, lecz wcale nie robię tego spokojnie, wręcz przeciwnie; trzęsą mi
się ręce, kiedy raz po raz nagrywam się jednemu i drugiemu na pocztę
jednocześnie próbując upchnąć najpotrzebniejsze rzeczy Urszulki w podróżną
torbę.
W taksówce pędzącej do szpitala wreszcie oddzwania Kurek.
-No co tam, Flo?- pyta radośnie, lecz urywa słysząc wrzask
Ulki.
-Ty durniu jeden, ona rodzi. Powiedz temu kretynowi żeby
zaraz się zjawił na porodówce, bo jak nie, to osobiście poddam go kastracji.
-Nie, na osobistą się nie zgadzam.- mruknął, a z moich ust
wydobyło się tylko wściekłe ,,Kurek’’.
Po zapewnieniach, że już jadą, odetchnęłam głęboko. Nie
powinnam była się tak denerwować, ale nie uśmiechało mi się odbieranie porodu
na tylnym siedzeniu taksówki, w towarzystwie spanikowanego taksówkarza, który z
emocji prawie wjechał w kosz na śmieci i z wyjącą w tle Laną del Rey.
O dziwo, Winiarski wbiegł do szpitala tylko piętnaście minut po
nas, nie zwracając uwagi na barczystą pielęgniarkę.
Opierałam się o ramię Kurka i byłam przerażona tymi
wrzaskami matek i noworodków, mdlejącymi ojcami i surowymi pielęgniarkami.
Wtuliłam ramię w
kurkowy bark i przymknęłam oczy; pomyślałam sobie, że przydałaby się kawa.
Okazuje się, że Bartosz oprócz pełnienia funkcji bożyszcza nastolatek i
cudownego dziecka polskiej siatkówki jest także naczelnym wróżbitą i przyszedł
z kubkiem cudownie pachnącej kawy, a tego skombinował skądś ciasteczko, mój
prywatny mistrz.
Po dwóch godzinach łażenia od jednej ściany do drugiej, uspokajającym
tonie Bartka i słyszalnych chyba za granicą przekleństwach Michała, na świat
przychodzi mały, zdrowy, wrzeszczący i czerwony Florian, a ja usiłuję odwieść
Ulkę od pomysłu nadania mu tego imienia.
-Nie krzywdź go, proszę cię. Przecież będą się z niego
śmiali na każdym kroku.- czuję się głupio, bo wszyscy, łącznie z pielęgniarką i
Florianem patrzą na mnie zdziwieni.
-Czemu? To przecież takie ładne imię, a po za tym będziesz świetną
przyjaciółką, ciotką, matką chrzestną i co tylko jeszcze.- szczerze w to wątpię,
a po nienawistnych spojrzeniach chłopczyka śmiem twierdzić, że raczej się nie
polubimy. Ja będę okropną jędzą, a on rozwrzeszczanym bachorem.
__________
Pomęczę was jeszcze dwoma, albo trzema rozdziałami tego wszystkiego.
pierwsza?
OdpowiedzUsuńcholera, jak ja nie lubię tej piosenki.
Usuńaww, mały Florian poczęty przez Winiarskiego ♥
a Bartuś to Bartuś, ona zajebisty będzie zawsze.
jezu, *on!
UsuńMówiłam już, że jesteś geniuszem? <3
OdpowiedzUsuńUlka powinna wziąć pod uwagę zdanie przyjaciółki, która wie, jak to jest żyć z imieniem tego typu.
Dzień dobry, Florka i Kurek są uroczy. Dzieci po urodzeniu są straszne brzydkie i wrzeszczą. Jednak po umyciu robią się na ludzi. Wiem coś o tym, studiowałam położnictwo, ale to już koniec... I w ogóle bałam się, że to zakończyłaś na 5, bo długo nic nie dodawalaś. No,ale kiedy ja się o Twoją twórczość nie bałam?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.. :)
cudowni oni wszyscy są, na nic więcej mnie w tej chwili nie stać, przepraszam. <3
OdpowiedzUsuńBartek taki...hmm, dojrzały? Myślimy o tym samym Bartku? ;)
OdpowiedzUsuńdzieci są spoko, o ile notorycznie się nie drą i nie ciągną za włosy, przynajmniej mnie.
OdpowiedzUsuńmatko boska, Flo z Bartkiem? istna mieszanka wybuchowa. no chyba że Kurko choć trochę dojrzeje. a na to czasu mu sporo zleci.
Czyżby Florentyna się zakochała? W Bartoszu??
OdpowiedzUsuńUwielbiam dzieci, nawet wtedy kiedy ciągną za włosy, szczypią, gryzą i płaczą ;)
Pozdrawiam:*
męcz nas. <3
OdpowiedzUsuńMi takie męczenie pasuje.
OdpowiedzUsuńZakochała się, trolololo.
Jakie umęczyć? Pffff.
OdpowiedzUsuńRozbraja mnie to, że Kurek się ciągle śmieje i jest tak niesamowicie szczerzy.
Florka i Florian!!! ♥